Hej! :) Wracamy z nowym rozdziałem :D Przepraszamy, że trwało to tak długo, ale był drobne problemy techniczne. Mamy nadzieję,że rozdział się spodoba. ;) Prosimy o komentarze! ;)
~ Elena&Veronica :)
- Może byś tak zapukał? – zapytała Ginny. Ron posłał jej mordercze spojrzenie.
- Lepiej, go już nie drażnij. – zachichotała Sav.
O co im chodzi? – zastanawiała się Hermiona. Spojrzała na Savannah, ale przyjaciółka tylko puściła do niej oko.
- McGonagall chce żebyś do niej poszła. – zwrócił się do blondynki.
Gryfonka wstała i poszła za Ronem. Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, Ginny otworzyła usta by coś powiedzieć ale Miona jej przerwała.
- Czekaj! Najpierw wytłumacz mi o co pokłóciłaś się z Ronem.
- O Johna… – wyznała niechętnie.
- O Johna? – zapytała lekko zdezorientowana. Po chwili wszystko zaczęło układać się w logiczną całość : Ginny spędzała z Johnem dużo czasu, kłóciła się z Ronem, który dla swojego nowego kolegi był ostatnio niesympatyczny…
- Ty chodzisz z Johnem?! I nic mi nie powiedziałaś?!
- Nie było kiedy. – wytłumaczyła się. – Z resztą zostawmy mnie i wróćmy do ciebie i Willa.
- Nie czekamy na Sav?
********************************************************************************************************
Blond włosa Gryfonka opuściła gabinet profesor McGonagall. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku wieży Gryffindoru. Chciała usłyszeć dalszą część historii Hermiony. Była zaskoczona tym jak mało czasu potrzebowała aby zadomowić się w Hogwarcie. Od razu znalazła przyjaciółki, a zamek wcale nie wydawał jej się obcym miejscem, jak na początku, a z pomocą Hermiony dawała sobie radę z nauką.
- Banialuki. – powiedziała. Gruba Dama kiwnęła głową i pozwoliła jej przejść. Kiedy weszła do Pokoju Wspólnego zobaczyła swojego brata, Harrego i Rona odrabiających lekcję. Jej wzrok na dłuższą chwilę zatrzymał się na ostatnim z nich. Z uśmiechem na ustach weszła do swojego dormitorium.
********************************************************************************************************
- Sav! Jesteś już! – krzyknęła siostra Rona. – Hermiono opowiadaj.
- Ale właściwie nie ma czego opowiadać, pocałował mnie a ja sobie poszłam.
- Czujesz coś do niego?
- Nie, oczywiście,że nie! Jest moim kolegą. – zaoponowała Miona. – Z resztą są ciekawsze tematy. Jak wam idą przygotowania do meczu ze Ślizgonami? To jutro prawda?
Ginny parsknęła śmiechem.
- Tak, jutro. Idzie nam bardzo dobrze.
********************************************************************************************************
Trybuny były pełne uczniów. Po jednej stronie ubranych na czerwono – złoto a po drugiej na zielono – srebrno. Drużyny nie zdążyły jeszcze się pojawić ale widzowie już kibicowali. Hermiona razem z Savannah, Luną i Nevillem zajęli sobie miejsca. Miona rozejrzała się po boisku. Był to pierwszy mecz Quiddtcha, który oglądała od ponad roku. Nagle poczuła ogromne rozluźnienie. Voldemorta juz nie ma, a jej życie nigdy nie było, tak szęśliwe i spokojne, pomijając jej dzieciństwo i pierwsze trzy lata w Hogwarcie. Nie można jednak zapomnieć, ze na jej szczęście ma ogromy wpływ pewien chłopak, w okularach, który właśnie wlatuje na arenę. Ale o tym starała się na razie nie myśleć. Skupiła się na graczach, których przedstawiał nowy dla Hermiony lecz znany innym, którzy zeszły rok spędzili w szkole komentator Landon Ryan Krukon z siódmego roku. Obok niego stała jego dziewczyna – Jamie Carter z tego samego domu. Ich związek był dla Gryfonki nie małą niespodzianką. Oboje nie kryli swojej wzajemnej niechęci, aż do ostatniego roku. Ale czy mało jest takich par? Tyle osób wyznawało sobie miłość, myśląc, ze zaraz zginął z rąk Śmierciożerców.
- Na boisku jest już cała drużyna Gryffinoru. Teraz witamy Slytherin!
Ślizgoni ryknęli gdy ich zawodnicy wkroczyli. Wreszcie mecz się rozpoczął.
Po 20 minutach Gryfoni przejeli prowadzenie : 40 : 20. Znicz nie pojawił się ani razu. Harry był maksymalnie skupiony. Na razie mieli objęli prowadzenie ale mają tylko 20 punktów więcej. Jeśli teraz zdobędzie znicza to całkowicie zmiażdżą Ślizgonów. Robiąc kółka wokół boiska zobaczył ich kapitana zmierzającego w stronę Rona.
- Dasz radę! – wykrzyknął w stronę przyjaciela. Ron jednak przepuścił kafel przez obręcz. Tracimy przewagę! – myślał spanikowany Wybraniec.
Gra toczyła się już od godziny. Wygrywali 30 punktami. 120 do 90. Nagle nad głową Ginny Gryfon ujrzał złoty błysk. Znicz leciał prosto za jego byłą dziewczyną, która właśnie starała się zdobyć punkty dla drużyny. Szybko ruszył w jej kierunku. Piłeczka zostawiła Ginny gdy ta strzeliła celnie w środkową obręcz. Harry leciał za nią czując narastające podniecenie. Już tylko, kilka metrów! – powtarzał sobie. Nagle obok niego pojawił się Malfoy. Draco również ją zobaczył , ale Harry był szybszy. Poczuł między swoimi palcami złoty trzepoczący się znicz. Już miał krzyknąć z radości gdy nagle poczuł ostry ból w boku. Ostatnie co zapamiętał to jego ryk Gryfonów.
********************************************************************
- Ma znicz! Patrzcie Harry ma znicz!!!
- Harry!!! Barwo!!!
- Wygraliśmy!!!
Krzyki Gryfonów zagłuszyły upadek Harrego. Dopiero po chwili wszyscy zobaczyli,że ich bohater leży na ziemi. Hermiona widząc go mało co nie zasłabła. Szybko zbiegła z trybun.
- Harry! – krzyczała przez łzy.
- Panno Granger, proszę się odsunąć. Pani Pomfrey zaraz się nim zajmie. – powiedziała McGonnagall. – Nic mu nie będzie. – dodała ale zabrzmiało to tak jakby próbowała przekonać sama siebie. Miona nie zobaczyła nawet Harrego, bo zabrali go bardzo szybko.
Zaraz znaleźli się przy niej przyjaciele.
- Mionka nie płacz wszystko będzie dobrze. – pocieszała ją Sav
- Co mu tak właściwie jest? -zapytał Ron blady jak ściana. W oczach Ginny również były łzy.
- Jak to się w ogóle stało? – zapytała Savannah
- To ten szukający Slytherinu. To on go zwalił z miotły. – odpowiedział John, przytulając Ginny.
- Malfoy – wycedził Ron. – Zamorduje go.
- Chętnie ci pomogę. – odpowiedział jego rozmówca.
Hermiona nie mogła już tego słuchać. Chciała zobaczyć Harrego. Chciała żeby wyszedł i powiedział,że to tylko żart, albo sen, z którego zaraz się obudzi. Chciała żeby nic mu się nie stało.
Tłum powoli znikał.Wszyscy byli już w szkole i tylko oni zostali na boisku czekając, choć sami nie wiedzieli na co.
- Panno Weasley? Panno Granger? Panie Weasley? – wołała Minewra. – Jeśli chcecie zobaczyć się z panem Potterem to możecie iść. Ciągle śpi, ale chyba nic mu nie będzie.
- A my? – zapytał John.
- Och, tak panie White, proszę bardzo. – odrzekła i odeszła do zamku.
Gryfonka biegła najszybciej jak tylko umiała. Po chwili znalazła się w skrzydle szpitalnym.
Nie miała problemu ze znalezieniem Harrego, bo tylko jedno łóżko było osłonięte kotarami. Rozsunęła je i upadła na krzesełko obok niego. Chłopak leżał z zamkniętymi oczami. Jego ręka była obandarzowana, a na szyi widniała drobna blizna.
- Harry… – załkała Hermiona. Załapała go za rękę i siedziała wpatrując się w niego cały czas. Nie wiedziała ile czasu minęło gdy Ginny, Ron, Sav, i John stali za nią.
- Tylko sześć osób na raz! – krzyknęła pani Pomfrey.
- Jest nas tylko pięcioro. – odburknął Ron.
********************************************************************
- Hermiono, choć z nami. – poprosiła Ginny. – On śpi, nie ma sensu tu zostawać. Musisz iść spać, przyjdziemy jutro. Po kilku próbach obu przyjaciółek dziewczyna dała wyprowadzić się ze Skrzydła.
Żyje, nic mu nie będzie. – powtarzała sobie w myślach. – Niedługo się obudzi. Wszystko będzie dobrze.
Zjadła kolacje, umyła się, przebrała w piżamę i położyła się spać. Każdą z tych czynności robiła mechanicznie, nie skupiając się na tym co robi. W jej myślach był tylko Harry, leżący na szpitalnym łóżku.
- Wszystko będzie dobrze… – szepnęła cichutko i hamując łzy usnęła
~ Elena&Veronica :)
- Może byś tak zapukał? – zapytała Ginny. Ron posłał jej mordercze spojrzenie.
- Lepiej, go już nie drażnij. – zachichotała Sav.
O co im chodzi? – zastanawiała się Hermiona. Spojrzała na Savannah, ale przyjaciółka tylko puściła do niej oko.
- McGonagall chce żebyś do niej poszła. – zwrócił się do blondynki.
Gryfonka wstała i poszła za Ronem. Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, Ginny otworzyła usta by coś powiedzieć ale Miona jej przerwała.
- Czekaj! Najpierw wytłumacz mi o co pokłóciłaś się z Ronem.
- O Johna… – wyznała niechętnie.
- O Johna? – zapytała lekko zdezorientowana. Po chwili wszystko zaczęło układać się w logiczną całość : Ginny spędzała z Johnem dużo czasu, kłóciła się z Ronem, który dla swojego nowego kolegi był ostatnio niesympatyczny…
- Ty chodzisz z Johnem?! I nic mi nie powiedziałaś?!
- Nie było kiedy. – wytłumaczyła się. – Z resztą zostawmy mnie i wróćmy do ciebie i Willa.
- Nie czekamy na Sav?
********************************************************************************************************
Blond włosa Gryfonka opuściła gabinet profesor McGonagall. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku wieży Gryffindoru. Chciała usłyszeć dalszą część historii Hermiony. Była zaskoczona tym jak mało czasu potrzebowała aby zadomowić się w Hogwarcie. Od razu znalazła przyjaciółki, a zamek wcale nie wydawał jej się obcym miejscem, jak na początku, a z pomocą Hermiony dawała sobie radę z nauką.
- Banialuki. – powiedziała. Gruba Dama kiwnęła głową i pozwoliła jej przejść. Kiedy weszła do Pokoju Wspólnego zobaczyła swojego brata, Harrego i Rona odrabiających lekcję. Jej wzrok na dłuższą chwilę zatrzymał się na ostatnim z nich. Z uśmiechem na ustach weszła do swojego dormitorium.
********************************************************************************************************
- Sav! Jesteś już! – krzyknęła siostra Rona. – Hermiono opowiadaj.
- Ale właściwie nie ma czego opowiadać, pocałował mnie a ja sobie poszłam.
- Czujesz coś do niego?
- Nie, oczywiście,że nie! Jest moim kolegą. – zaoponowała Miona. – Z resztą są ciekawsze tematy. Jak wam idą przygotowania do meczu ze Ślizgonami? To jutro prawda?
Ginny parsknęła śmiechem.
- Tak, jutro. Idzie nam bardzo dobrze.
********************************************************************************************************
Trybuny były pełne uczniów. Po jednej stronie ubranych na czerwono – złoto a po drugiej na zielono – srebrno. Drużyny nie zdążyły jeszcze się pojawić ale widzowie już kibicowali. Hermiona razem z Savannah, Luną i Nevillem zajęli sobie miejsca. Miona rozejrzała się po boisku. Był to pierwszy mecz Quiddtcha, który oglądała od ponad roku. Nagle poczuła ogromne rozluźnienie. Voldemorta juz nie ma, a jej życie nigdy nie było, tak szęśliwe i spokojne, pomijając jej dzieciństwo i pierwsze trzy lata w Hogwarcie. Nie można jednak zapomnieć, ze na jej szczęście ma ogromy wpływ pewien chłopak, w okularach, który właśnie wlatuje na arenę. Ale o tym starała się na razie nie myśleć. Skupiła się na graczach, których przedstawiał nowy dla Hermiony lecz znany innym, którzy zeszły rok spędzili w szkole komentator Landon Ryan Krukon z siódmego roku. Obok niego stała jego dziewczyna – Jamie Carter z tego samego domu. Ich związek był dla Gryfonki nie małą niespodzianką. Oboje nie kryli swojej wzajemnej niechęci, aż do ostatniego roku. Ale czy mało jest takich par? Tyle osób wyznawało sobie miłość, myśląc, ze zaraz zginął z rąk Śmierciożerców.
- Na boisku jest już cała drużyna Gryffinoru. Teraz witamy Slytherin!
Ślizgoni ryknęli gdy ich zawodnicy wkroczyli. Wreszcie mecz się rozpoczął.
Po 20 minutach Gryfoni przejeli prowadzenie : 40 : 20. Znicz nie pojawił się ani razu. Harry był maksymalnie skupiony. Na razie mieli objęli prowadzenie ale mają tylko 20 punktów więcej. Jeśli teraz zdobędzie znicza to całkowicie zmiażdżą Ślizgonów. Robiąc kółka wokół boiska zobaczył ich kapitana zmierzającego w stronę Rona.
- Dasz radę! – wykrzyknął w stronę przyjaciela. Ron jednak przepuścił kafel przez obręcz. Tracimy przewagę! – myślał spanikowany Wybraniec.
Gra toczyła się już od godziny. Wygrywali 30 punktami. 120 do 90. Nagle nad głową Ginny Gryfon ujrzał złoty błysk. Znicz leciał prosto za jego byłą dziewczyną, która właśnie starała się zdobyć punkty dla drużyny. Szybko ruszył w jej kierunku. Piłeczka zostawiła Ginny gdy ta strzeliła celnie w środkową obręcz. Harry leciał za nią czując narastające podniecenie. Już tylko, kilka metrów! – powtarzał sobie. Nagle obok niego pojawił się Malfoy. Draco również ją zobaczył , ale Harry był szybszy. Poczuł między swoimi palcami złoty trzepoczący się znicz. Już miał krzyknąć z radości gdy nagle poczuł ostry ból w boku. Ostatnie co zapamiętał to jego ryk Gryfonów.
********************************************************************
- Ma znicz! Patrzcie Harry ma znicz!!!
- Harry!!! Barwo!!!
- Wygraliśmy!!!
Krzyki Gryfonów zagłuszyły upadek Harrego. Dopiero po chwili wszyscy zobaczyli,że ich bohater leży na ziemi. Hermiona widząc go mało co nie zasłabła. Szybko zbiegła z trybun.
- Harry! – krzyczała przez łzy.
- Panno Granger, proszę się odsunąć. Pani Pomfrey zaraz się nim zajmie. – powiedziała McGonnagall. – Nic mu nie będzie. – dodała ale zabrzmiało to tak jakby próbowała przekonać sama siebie. Miona nie zobaczyła nawet Harrego, bo zabrali go bardzo szybko.
Zaraz znaleźli się przy niej przyjaciele.
- Mionka nie płacz wszystko będzie dobrze. – pocieszała ją Sav
- Co mu tak właściwie jest? -zapytał Ron blady jak ściana. W oczach Ginny również były łzy.
- Jak to się w ogóle stało? – zapytała Savannah
- To ten szukający Slytherinu. To on go zwalił z miotły. – odpowiedział John, przytulając Ginny.
- Malfoy – wycedził Ron. – Zamorduje go.
- Chętnie ci pomogę. – odpowiedział jego rozmówca.
Hermiona nie mogła już tego słuchać. Chciała zobaczyć Harrego. Chciała żeby wyszedł i powiedział,że to tylko żart, albo sen, z którego zaraz się obudzi. Chciała żeby nic mu się nie stało.
Tłum powoli znikał.Wszyscy byli już w szkole i tylko oni zostali na boisku czekając, choć sami nie wiedzieli na co.
- Panno Weasley? Panno Granger? Panie Weasley? – wołała Minewra. – Jeśli chcecie zobaczyć się z panem Potterem to możecie iść. Ciągle śpi, ale chyba nic mu nie będzie.
- A my? – zapytał John.
- Och, tak panie White, proszę bardzo. – odrzekła i odeszła do zamku.
Gryfonka biegła najszybciej jak tylko umiała. Po chwili znalazła się w skrzydle szpitalnym.
Nie miała problemu ze znalezieniem Harrego, bo tylko jedno łóżko było osłonięte kotarami. Rozsunęła je i upadła na krzesełko obok niego. Chłopak leżał z zamkniętymi oczami. Jego ręka była obandarzowana, a na szyi widniała drobna blizna.
- Harry… – załkała Hermiona. Załapała go za rękę i siedziała wpatrując się w niego cały czas. Nie wiedziała ile czasu minęło gdy Ginny, Ron, Sav, i John stali za nią.
- Tylko sześć osób na raz! – krzyknęła pani Pomfrey.
- Jest nas tylko pięcioro. – odburknął Ron.
********************************************************************
- Hermiono, choć z nami. – poprosiła Ginny. – On śpi, nie ma sensu tu zostawać. Musisz iść spać, przyjdziemy jutro. Po kilku próbach obu przyjaciółek dziewczyna dała wyprowadzić się ze Skrzydła.
Żyje, nic mu nie będzie. – powtarzała sobie w myślach. – Niedługo się obudzi. Wszystko będzie dobrze.
Zjadła kolacje, umyła się, przebrała w piżamę i położyła się spać. Każdą z tych czynności robiła mechanicznie, nie skupiając się na tym co robi. W jej myślach był tylko Harry, leżący na szpitalnym łóżku.
- Wszystko będzie dobrze… – szepnęła cichutko i hamując łzy usnęła
Fajny rozdział :p
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej
Kiedy następny rozdział ? Czekam
OdpowiedzUsuń~ Wierna czytelniczka :p
Oczywiście, że Gryffindor wygrał! Jakżeby inaczej :D Chociaż pisze to rasowa ślizgonka to i tak się cieszę ich wygraną. Szkoda, że Harry spadł i mam nadzieję, że nic mu nie będzie...
OdpowiedzUsuń